niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział VIII


D Z I E Ń   P I E R W S Z Y

Czułeś kiedyś, że przegrałeś własne życie, mimo iż wciąż żyjesz? Wiesz, co to znaczy tracić kontrolę nad własnym światem, nad własnym życiem… nad samym sobą? Nagle okazuje się, że skręciłeś w złą stronę już wieki temu, ale dopiero teraz spojrzałeś na życie wystarczająco trzeźwym wzrokiem, aby przekonać się, że ten mały błąd popełniłeś już dawno, dawno temu… z upływem czasu  zaczynasz odczuwać jego bolesne skutki. I powoli obumierasz, każda twoja tkanka, komórka, narząd. Tracisz siły nie mogąc utrzymać się na własnych nogach. Zagubiona pośród huraganu emocji, potoku łez i burzy myśli starasz się podnieść zupełnie nie zdając sobie sprawy, że brniesz w to jeszcze głębiej.  Chwytasz się cieniutkiej niteczki nadziei, że to minie, że wstaniesz o własnych siłach. Dopiero, gdy ostatnie włókno cienkiego materiału nie znosi ciężaru, który na nim uczepiłaś ludzie orientują się, że są świadkiem twojej klęski. Ale wtedy jest już za późno…
Założyłam za ucho niesforny kosmyk włosów, który nieustannie opadał mi na oczy. Uniosłam do góry swoje kruche ramiona czując, jak chłodny, wiosenny wiatr otula moją skórę. Przykryłam się szczelniej fioletowym, grubym kocem, który znalazłam w salonie.  Zmrużyłam na chwilę ciężkie powieki odchylając głowę do tyłu. Poczułam jak długie włosy opadają mi na plecy gilgocząc je nieznacznie.
Westchnęłam cicho prostując się na wiklinowym bujanym fotelu.
Była piąta nad ranem, a ja siedziałam na tarasie z wielką pasją wpatrując się w gęstą mgłę, która przysłoniła mi wszystko, co do tej pory zdążyłam polubić w tym przeklętym miejscu.  Musiałam solidnie wytężyć swój wzrok, aby dostrzec choć czubki drzew znajdujące się kilka metrów od domu.
Biała maź zasłoniła mi jedyne piękno związane z tym miejscem… zasłoniła mi naturę.
Uniosłam ręce rozkładając je na boki , tym samym zrzucając z ramion ciepłe okrycie. Zastygłam na chwilę w tej samej pozycji, aby w końcu rozprostować swoje plecy i sięgnąć kruchą dłonią, po niebieski, wysoki kubek, który wypełniała ciepła, przesłodzona ciecz o malinowym smaku.
Zbliżyłam naczynie do swoich popękanych ust i upiłam nieznaczny łyk napoju. Momentalnie poczułam przyjemne ciepło wypełniające moje wnętrze.  Oparłam łokieć na krześle i wyciągnęłam się w stronę szklanego stolika chcąc odłożyć naczynie, które nagle okazało się zbyt ciężkie, bym mogła utrzymać je w swojej drobnej rączce. Bezsilnie rozłożyłam palce, której nie były już  kurczowo zaciśnięte na niebieskim szkle. Kubek z głośnym brzękiem upadł na kafelki, gdzie rozprysnął się na miliony małych kawałeczków pozostawiając swoją zawartość na posadzce.
Moje kruche ramiona zadrżały nieznacznie.  Przyklęknęłam, przy rozbitym szkle i z roztargnieniem zaczęłam zbierać jego połamane kawałki.  Rozłożyłam swoją drobną dłoń rzucając na nią większe odłamki.  Robiłam to tak szybko i niezgrabnie, że w końcu niewielki odłamek szkła wbił mi się w skórę.
Zaklęłam głośno czując ciepłą ciecz spływającą ciurkiem po moim palcu.  Obejrzałam go dokładnie unosząc powoli dłoń. Skrzywiłam się zauważając, że szkło wbiło się dość głęboko.
- Pokaż, pomogę ci – usłyszałam nad sobą głos bruneta, który bezszelestnie wdarł się na taras, co zupełnie umknęło mojej czujnej uwadze.
Chłopak bez słowa przysunął do siebie moją dłoń zaciskając palce, na pokaleczonym ostatnio nadgarstku.
Skrzywiłam się nieznacznie wyrywając ją pośpiesznie. Brunet podniósł głowę napotykając mój wzrok.
- Chcę to tylko obejrzeć – zapewnił spokojnie wyciągając ku mnie rozprostowaną dłoń.
Długo się wahałam wbijając swój wzrok w jego rękę, której dotyk pozostawił na mojej skórze piekący ślad.
W końcu dałam za wygraną i ułożyłam swoją dłoń na jego.
Przyglądał się chwilę niewielkiej ranie, która zdobiła  moją skórę. W końcu przycisnął mocno opuszek mojego palca, co sprawiło, że rana zaczęła krwawić coraz mocniej. Skrzywiłam się z ból czując, że miejsce, gdzie wbił się odłamek szkła zaczyna pulsować . Zamknęłam oczy marszcząc nos z niesmakiem.  Syknęłam cicho.
- Gotowe – szepnął po chwili puszczając swobodnie moją dłoń
Otworzyłam oczy rzucając mu zaszokowane spojrzenie. Kąciki jego  ust uniosły się nieznacznie. Rzuciłam okiem na opuszek palca. Odrobinę, jednak nie było w nim niewygodnego odłamka.
Uniosłam głowę czując na nagim ramieniu zimną kroplę deszczu spływającą teraz wzdłuż mojej ręki.
Wzdrygnęłam się nieznacznie. Podniosłam się z zimnych płytek, chwyciłam za koc i bez słowa zniknęłam za drzwiami  wchodząc do ciepłego mieszkania.
Rzuciłam przedmiot na sofę, po czym ruszyłam w stronę kuchni, chwilę penetrowałam jej szafki, aż znalazłam niewielką plastikową szufelkę w morskim kolorze.  Wróciłam na taras, aby posprzątać, resztki stłuczonego szkła. Chłopak zastygł w dokładnie takiej samej pozycji, w której zastałam go wcześniej. Wciąż klęczał nad rozbita szklanką.
Przykucnęłam naprzeciwko niego i szybko zmiotłam niewielkie odłamki zdobiące brązowe kafelki. 
- Musisz przemyć ranę wodą utlenioną – szepnął gapiąc się w miejsce, gdzie sekundę temu leżał stosik szkła. Dopiero po kilku sekundach spojrzał na mnie pytająco.
- Sama potrafię o siebie zadbać – mruknęłam beznamiętnie otwierając drzwi balkonowe, chcąc dostać się do wnętrza domu. Nie zdążyłam jednak przekroczyć progu mieszkania. Brunet bezszelestnym krokiem w mgnieniu oka znalazł się tuż koło mnie, przyciskając dłonią balkonowe drzwi, tym samym uniemożliwiając mi dostanie się do mieszkania.
Zdezorientowana uniosłam wzrok napotykając jego tęczówki bijące nieopisaną wściekłością. Dwa czarne jak węgiel kółeczka przewiercały mnie wzrokiem powodując nieprzyjemną falę mdłości.
- Odsuń się – warknęłam próbując go przesunąć. Na darmo, chłopak stał, jak głaz przyrośnięty do ziemi, co wzbudziło we mnie jeszcze większą furię. Uderzyłam go w ramię wkładając w to całą siłę, na jaką było mnie stać, jednak brunet  sprawiał wrażenie, jakby nie poczuł nawet niemniejszego dotyku. Po prostu stał świdrując mnie węglanymi tęczówkami, co denerwowało mnie jeszcze bardziej.
- Nie graj ze mną, nie boję się, nie boję się, słyszysz ? – wrzasnęłam na całe gardło unosząc głowę.
Dopiero teraz wydał jakieś oznaki życia. Powoli zsunął rękę z plastikowych drzwi  i wysunął ją w moją stronę, to samo zrobił z drugą. Westchnął cicho i ułożył obie dłonie na moich ramionach zaciskając na nich swoje palce. Tym razem moje tęczówki zaczęły błyszczeć ze złości.  Syknęłam głośno czując jak mocno wbija paznokcie w moją skórę.
- Póki tu jesteś masz robić do mówię, rozumiesz ?!To ja dyktuję zasady, nie ty ! – warknął głośno potrząsając moim drobnym ciałkiem.
Szybko otrząsnęłam się z szoku, wywołanego przez reakcję ciemnookiego. Zamrugałam kilkakrotnie, mając nadzieję, że moje tęczówki nie przypominają rozmiarami pięciozłotówek.
Uśmiechnęłam się uroczo mrużąc przy tym oczy. Wspięłam się na palce, aby dosięgnąć do ucha chłopaka.
- Mówiłeś, że będziesz grzeczny, nie tak  zachowują się grzeczni chłopcy – wyszeptałam wprost do jego ucha, po czym stanęłam na całych stopach . Ponownie spróbowałam go wyminąć.
Zagrodził mi drogę własnym ciałem, przez co odbiłam się od niego niczym  mała piłka siatkowa.
Zachwiałam się, pewnie wylądowałabym na posadzce, gdyby nie to, że chłopak na nowo pochwycił moje ramiona w swój żelazny uścisk. Jęknęłam głośno, tym razem ból przeczył nie tylko ramiona, ale także obiegł moje ręce.
- Przestań  ! – wrzasnęłam próbując się wyrwać
Potrząsnął mną niczym szmacianą lalką.
- Nie Des, to ty przestań ! – powiedział głośno spuszczając nieco z tonu, uniósł mnie nieznacznie,, mruknął coś pod nosem, po chwili się opamiętał i postawił mnie na ziemię.
Rozprostował palce uwalniając moje ramiona, zniżył się nieco, aby jego oczy były na wysokości moich. Nie widziałam w nich wściekłości, teraz gościł w nich strach…strach przed samym sobą.
– Chcę ci pomóc Des, naprawdę uważasz, że zabrałbym cię stamtąd, jeśli miałbym zamiar krzywdzić cię tutaj ? Po co ? Powiedz mi jaki miałbym w tym cel ?
Szatyn uniósł mój podbródek zmuszając, abym na niego spojrzała. Niechętnie uniosłam wzrok powodując, że nasze spojrzenia się spotkały. Przełknęłam głośno ślinę krzyżując ręce na piersi.
Ramiona mi drżały…. nie z zimna spowodowanym nagłym obniżeniem temperatury, lecz ze strachu. Ciemnooki spostrzegł, że drżę, choć starałam się to usilnie ukryć.
Puścił mój podbródek i odsunął się o krok, dzięki czemu odzyskałam zbezczeszczoną przestrzeń osobistą. Odetchnęłam cicho.
- Przepraszam – mruknął zmieszany wciskając ręce w kieszeń omal ich przy tym nie dziurawiąc – Masz rację, nie powinnaś mi ufać, ani wierzyć w to co mówię – przytaknął nieznacznie robiąc mi miejsce, abym weszła do środka.
Przyglądałam mu się przez chwilę. Nasze spojrzenia toczyły ze sobą zaciekłą walkę, jakby dzięki ich złączeniu  uzyskalibyśmy umiejętność czytania we własnych myślach. Chciałam wiedzieć, o czym teraz myśli.
Zrobiłam niewielki krok w stronę chłopaka, stanęłam na palcach i musnęłam ustami jego ciepły, a zarazem szorstki policzek.
 Głośny grzmot i jasna błyskawica poprzedziła moje słowa.
- Może najpierw to ty powinieneś sobie zaufać, zapewniam, że ja będę następna – szepnęłam do jego ucha, zanim zniknęłam we wnętrzu mieszkania.
Ruszyłam na górę chcąc trochę odpocząć.
Był wczesny ranek, krople deszczu powoli zaczynały dudnić w stare parapety i przeciekające okna. Głośny stukot nie dawał mi zasnąć, okropna pogoda wdawała się we znaki. W  normalnych okolicznościach uznałabym to za przekleństwo, jednak teraz było w tym coś magicznego.

~~**~~

Nie znasz samego siebie, nie wiesz kim jesteś. Twoje życie nie zależy od ciebie… ono zależy od niej.
Człowiek naprawdę potrafi być aż tak głupi ? Kto normalny rzuca się na kruchą btunetkę, tylko dlatego, że nie chce wody utlenionej ?
Zacisnąłem dłoń na wokół przezroczystej szklanki  tak mocno, że kolor moich kostek zrobił się biały. Nie dbałem o to, że kolejna naczynie znowu zostanie zniszczone.
Głuchy trzask…
Dlaczego to zrobiłem ?
Odłamek szkła zatapia się we wnętrzu mojej dłoni.
Spłoszyłem ją…
Nie dbam o ból, zaciskam dłoń jeszcze bardziej pozwalając szkłu wbić się w skórę.
Nie chcę jej ranić…
Ciepła ciecz spływa po moim nadgarstku. Dopiero teraz uświadamiam sobie, co takiego wyrabiam.

~~**~~

Doskonale pamiętam ten chłodny marcowy dzień, gdy mój ociec wrócił do domu. Nie był pijany, po prostu czasem tracił nad sobą kontrolę. Wtedy zaczęło się to zdarzać to coraz częściej. Co dwa tygodnie, co tydzień, do cztery dni, aż wreszcie codziennie…
Kiedy po pierwszy raz uderzył matkę, obiecałem sobie, że nigdy nie postąpię w taki sposób z żadną kobietą. Myliłem się…
Wielu twierdzi, że to rodzinne. Niepożądana cecha charakteru, którą mężczyźni z mojej rodziny za wszelką cenę chcieliby zatuszować, przecież to hańbi nasze nazwisko…
Uderzyłem otwartą dłonią w stół , po czym zakląłem głośno. Zapomniałem, że prawda dłoń to ta zabandażowana i skaleczona.
Potarłem zdrową ręką o zewnętrzną część dłoni .
Ataki furii ostatnio zdarzały mi się coraz częściej. Mogłem być głupcem i zakładać, że jest to spowodowane aktualną, stresującą sytuacją, w której się znalazłem. Ta wersja pozostawała dla ludzi naiwnych, do których nie należałem. Prawda natomiast była nieco bardziej przejmująca, bowiem wiedziałem, że z czasem, przyjdą takie momenty, gdy zupełnie stracę kontrolę nad samym sobą, nie uspokoję się tak jak dzisiaj, po porostu zacznę wariować aż zrobię komuś krzywdę, w tym wypadku albo sobie samemu, albo kruchej brunetce.
Wstałem z krzesła , aby znaleźć w szafce paczkę tabletek uspokajających, zwykle pomagały, choć zawsze robiłem się po nich senny. Wziąłem jedną popijając ją wodą.
Szybko zmorzył mnie sen, opadłem na sofę okrywając się fioletowym kocem, który wcześniej służył dziewczynie. Zaciągnąłem się wdychając jego woń.  Gruby materiał przesiąkł jej słodkim zapachem

~~**~~
Obudził mnie głośny wrzask dochodzący z górnego pokoju. Zerwałem się na równe nogi omal nie przewalając przy tym drewnianego, niskiego stolika stojącego naprzeciwko sofy.  Potykając się o własne nogi, rozdarty między jawą, a snem pognałem na górę obawiając się, że dziewczynie dzieje się krzywda. Po drodze udało mi się nieco bardziej rozbudzić, dzięki czemu powoli odzyskiwałem świadomość.  „Wszystko przez te cholerne leki, mogłem je odstawić” – skarciłem się w myśli wpadając z hukiem do małego pomieszczenia, w którym zamknęła się brunetka.
Moce zderzenie drzwi ze ścianą rozniosło po sobie głuche echo. Mało brakowało, a kruche drewno rozpadłoby się na pół.
Z roztargnieniem lustrowałem pomieszczenie usilnie szukając w nim dziewczyny.
W końcu ujrzałem jej drobne ciałko, leżała na dużym dwuosobowym łóżku rzucając się na nim niczym opętana. Z jej malinowych ust wydobywały się głośne krzyki, machała głową raz w jedną, raz w drugą stronę swoje dłonie zaciskając na śnieżnobiałej poszewce kołdry.
W pewnym momencie wrzaski ucichły, jej drobne ciało opadło swobodnie na miękki materac. Oddychała głęboko szepcząc coś cicho. Kręcone loki opadły na jej bladą buzię przysłaniając oczy.
Powoli podszedłem do łóżka. Stanąłem nad dziewczyną przez chwile jej się przyglądając . Teraz marszczyła nieznacznie nosek szepcząc jedno słowo „nie”. Najprawdopodobniej nawiedził ją zły sen.  Wiedziałem o czym śni, nie musiałem nawet pytać. Nie byłem do końca przekonany, czy powinienem ją budzić, ale musiałem przerwać jej koszmar.
- Des – szepnąłem cicho, układając dłoń na jej ramieniu chcąc ją delikatnie potrząsnąć. Jednak nim zdążyłem to zrobić dziewczyna otworzyła oczy.
Jej ogromne źrenice poraziły mnie swym spojrzeniem. Ciemnooka pisnęła głośno najprawdopodobniej nie wiedząc, czy nadal śni.
W mgnieniu oka zmieniła pozycję na siedzącą i odskoczyła do tyłu napotykając plecami grubą, ceglaną ścianę.
Skrzywiła się czując ból przeszywający jej plecy, po tym niemiłym spotkaniu.  Otworzyła szeroko oczy i otworzyła usta próbując złapać oddech. Próba była nieudana, momentalnie kolor jej skóry zmienił się na ciemny odcień fioletu. Szatynka osunęła się w dół wpadając wprost w moje ramiona.
Złapałem ją bezsilnie, kiedy jej głowa bezwładnie opadła na moje ramię. Chwilę potem usłyszałem nad uchem jak po raz kolejny próbuje złapać oddech. Tym razem się udało.

~~**~~
- Naprawdę zawszę musisz się tak podkradać ? – warknęłam do chłopaka, stojącego w drzwiach kuchni, skąd niósł ciepłą herbatę.
- Miałem zacząć cię szarpać ? Wtedy umarłabyś na zawał –mruknął z kpiną w głosie stawiając ciepły kubek na czarnym stoliku – Skąd miałem wiedzieć, że tak zareagujesz ?  - wzruszył ramionami siadając koło mnie. Zarzucił fioletowy koc na moje kruche ramiona i podał herbatę do ręki.
- Jeśli ja nie zrobię ci krzywdy sama ją sobie wyrządzić, świadomie, czy nie, ale jesteś do tego zdolna – dodał po chwili nie patrząc na mnie.
Prychnęłam
- Od kiedy interesuje cię moje życie ?! – warknęłam z pogardą pusząc się.
- Odkąd zrozumiałem, że nie zasłużyłaś na krzywdę, która cię spotkała – odparł spokojnie podnosząc głowę, aby na mnie spojrzeć.
Rozchyliłam nieznacznie usta zupełnie zbita z tropu jego słowami. Szklane naczynie przepełnione ciepłą cieczą drugi raz dzisiejszego dnia wylądowało na ziemi krusząc się na milion kawałków, tak jak dawniej kruszyło się moje życie. 

 ~~**~~
Na początek, dziękuję ślicznie Weronice (@lonelycigarette ) za piękny nagłówek, który zdobi mojego bloga.
Malince, która wykonała przecudowny zwiastun już nie składam podziękowań, bo mnie zabije -,-

Korzystając z okazji, chcę jeszcze przekazać,że nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział.
Od piątku rozpoczynam wakacyjne szaleństwo ;)
Postaram się jakoś spiąć i w miarę możliwości napisać coś  stosunkowo szybko. 
Pozdrawiam serdecznie i życzę cudownych wakacji !

xoxo Kar ;)


5 komentarzy:

  1. czytając rozdział, siedziałam z zaciścniętymi pięściami. po obejrzeniu zwiastunu, twoja opowieść nie może wyjść z mojej głowy. czekam na nowości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchaj, jesteś wspaniała :) To, jak trafnie potrafisz opisać ludzkie uczucia... aż się łezka w oku kręci. Dziękuję ci za to. Za to, że tu jesteś i możesz raczyć nas swoim opowiadaniem.
    Tobie również życzę miłych wakacji, kochana. ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham, kocham, kocham! z każdym innym rozdziałem, nie wiem czego mam się spodziewać i za każdym razem mnie pozytywnie zaskakujesz. czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy akapit ląduje w moim Selenowym zeszycie,więc wiedz,że coś się dzieje :) . Jest taki... piękny. Tymi kilkoma słowami wyszeptanymi na ucho Zaynowi potrafisz sprawić,że mam ciarki na całym ciele i nie potrafię się skupić na niczym innym.Zresztą wszystko tutaj zawarte jest po prostu magiczne. Przyciąga mnie tu za każdym razem. Zwiastun jest po prostu idealny, perfekcyjnie pasuje do tej niesamowitej historii. Strasznie mi się podoba pomysł z numerowaniem.Jeszcze trzynaście dni.Jeszcze tylko trzynaście dni. Dziękuję Ci. xx

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba będzie mój najkrótszy komentarz w historii ludzkości. Uwielbiam sposób, w jaki piszesz, uwielbiam Twoje przenośnie, uwielbiam tego Zayna, uwielbiam tą historię. Magia. x

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ślicznie za pozostawienie skrawka swojej obecności ;)