Ze snu wybudziły
mnie mnie promienie słoneczne, które natarczywie wdzierały się do pomieszczenia
drażniąc moje czułe tęczówki. Uniosłam
się na łokciach mrużąc powieki. Kiedy w końcu usadowiłam się w odpowiedniej
pozycji sprawiając, że promienie słoneczne nie raziły moich oczu ogarnęłam
wzrokiem małe pomieszczenie, w którym się znajdowałam.
Duże okno
zajmujące całą ścianę równoległą do ściany,
przy której stało łóżko, było przysłonięte białą przezroczystą firanką. Zarówno
po lewej, jak i prawej stronie zwisały ciemne, bordowe zasłony współgrające
kolorem z drewnianą szafą o ciemnej barwie ustawionej z mojej lewej strony
zaledwie kilka metrów od łóżka, na którym leżałam. Dwie małe komody w podobnym,
starym stylu, co szafa i o tej samej barwie były ustawione po dwóch stronach
lóżka, a na jednej z nich znajdował się niewielki, srebrny budzik wskazujący
teraz godzinę 8:05. Ściany zdobiła jasna farba o barwie kości słoniowej.
Zamrugałam
kilkakrotnie przecierając zaspane powieki. Pokój, w którym się znajdowałam ani
trochę nie przypominał żadnego z pomieszczeń, które mogłyby znajdować się w
moim rodzinnym domu. Pogładziłam dłonią białą poszewkę, wdychając do nozdrzy
woń słodkiej wanilii. Zamknęłam oczy odchylając głowę do tyłu, tym samym
pozwalając długim, ciemnym lokom opaść na poduszkę. W mojej głowie przewinął
się plik obrazów, jakby ktoś puszczał klatka po klatce urywki nieskończonego
filmu, na dodatek odtworzonego w nieodpowiedniej kolejności, przez co z
nikłych, słabych obrazów nie mogłam wyczytać żadnego sensu. Jednak pamiętałam
te wszystkie zdarzenia, pomieszczenia, przedmioty i twarze… w szczególności
jedną, tak głęboko wcisnęła się w zakamarki mojej pamięci, że nie sposób było
ją stamtąd wyrzucić.
Otworzyłam
oczy, teraz już wiedziałam gdzie jestem, a smród dymu papierosowego, który
rozpylił po pokoju wiosenny chłodny wiatr utwierdził mnie w przekonaniu, że
miejsce, w którym się znajduję w żadnym wypadku nie jest moim domem.
Spuściłam
nogi z łóżka stawiając stopy na chłodnej podłodze. Przeczesałam dłonią włosy
zmierzając w stronę drzwi. Usiłowałam sobie przypomnieć, jak dotarłam do owego
pomieszczenia, jednak żadne ze wspomnień nie dawało odpowiedzi na zadane
pytanie. Westchnęłam z rezygnacją udając się na dół, po skrzypiących
drewnianych schodach. Wczorajszego dnia skradałam się po nich cicho jak mysz
chcąc stąd uciec. Mimowolnie uśmiechnęłam się na myśl o tym zdarzeniu.
Kiedy
dotarłam na dół ruszyłam w stronę drzwi balkonowych. Popchnęłam je delikatnie
widząc średniego wzrostu bruneta o imponującej budowie opartego o barierkę.
Odwrócił się w moją stronę na dźwięk otwieranych drzwi, uraczył mnie krótkim
spojrzeniem, nie wypowiadając, choć słowa, po czym wrócił do dawnej pozycji.
Stanęłam
obok niego opierając ręce na chłodnej, metalowej barierce. Obserwowałam go przez
chwilę patrząc, jak wkłada do ust fajkę, zaciąga się nią, po czym wypuszcza z
ust papierosowy dym. Zaraz potem
strzepnął popiół z papierosa i wbił wzrok w niewidoczny punk przed sobą.
Staliśmy w ciszy przez kilkanaście dobrych minut. Przez tę chwilę zastanawiałam się, o czym
myśli: o mnie, o rodzinie, o tym, co się wydarzyło? A może o tym, co ma się wydarzyć?
Odchrząknęłam cicho na spuszczając z niego wzrok, aby po chwili ponownie posłać
mu przelotne spojrzenie. Drgnął jedynie po to, żeby ponownie włożyć do usta
papierosa i znowu się nim zaciągnąć. Nie spojrzał na mnie, nadal gapił się na
ten sam, nudny punkt gdzieś w dali.
Czułam
irytacje pomieszaną ze strachem, który przyśpieszał bicie mojego serca walącego
teraz w mojej klatce piersiowej tak, jakby dusiło się z braku wolnej
przestrzeni.
Przełknęłam
głośno ślinę, otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, jednak fala negatywnych emocji
szybko mi je zasznurowała.
Odwróciłam
się twarzą do barierki, oparłam o nią ręce i pochyliłam głowę pozwalając włosom
zasłonić moją twarz. Wzięłam kilka
głębokich wdechów, poczułam, jakby wnętrzności podeszły mi do gardła. Brałam coraz głębsze wdechy, jakby brakowało
mi powietrza.
Zza kurtyny
długich włosów, zauważyłam, że chłopak odwrócił głową w moją stronę i obserwuje,
co się ze mną dzieje.
Zacisnęłam
mocno powieki. Burza emocji szalała w mojej głowie jak nigdy dotąd. Nie umiałam
jej zatrzymać. Dopiero teraz zaczęły
docierać do mnie, w jakiej sytuacji się znalazłam.
- Czego ode
mnie chcesz? – wychrypiałam drżącym głosem. Nie odważyłam się na niego spojrzeć.
Czekałam
dobrą chwilę na odpowiedz, jednak żadne słowo nie padło z jego ust.
Wznowiłam
pytanie, jednak powtórzyłam je głośno i stanowczo starając się opanować drżenie
swojego głosu.
Uniosłam
głowę, aby wbić w chłopaka swój wzrok.
- Niczego –
powiedział z zaciśniętą szczęką. Dłonie mu drżały.
- W takim
razie wypuść mnie – wyszeptałam odwracając się w jego stronę. Ręce miałam
spuszczone wzdłuż ciała, a głowę uniesioną ku górze.
Brunet
odwrócił się do tyłu, nasze spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy, zaraz
potem zniknął mi z pola widzenia bez słowa wchodząc do domu.
Zagryzłam
mocno swoją dolną wargę próbując tym powstrzymać potok łez, które teraz zewsząd
cisnęły mi się do oczu. Ogarnęłam wzrokiem cały ten piękny krajobraz
rozprzestrzeniający się przed niewielkim domem.
Choć było to praktycznie najzwyczajniejsze odludzie było w nim coś
urzekającego. Choćby niewielki staw, w którym teraz mogłam dostrzec kilka
kaczek.
Domek letniskowy,
z którego nie znałam teraz wyjścia okalały wysokie trawy, gdzieniegdzie
dostrzegłam nieliczne drzewa. Nawet, gdybym potrafiła się stąd wydostać nie
wiedziałabym gdzie uciec.
Z sekundy na
sekundę brałam coraz płytsze wdechy, dusiłam się własnymi łzami, nie mogłam ich
powstrzymać.
Cofnęłam się
kilka kroków w tył, aby dotrzeć do ściany i opierając się o nią plecami powoli
osunąć się na chłodną posadzkę.
Podkuliłam nogi pod samą brodę opierając ją na swoich kolanach i
wybuchłam gorzkim, niepohamowanym płaczem ubolewając nad swoim losem.
Po
kilkunastu minutach udało mi się doprowadzić do, w miarę znośnego stanu,
przynajmniej na tyle znośnego, że zdołałam dowlec się do „swojego” pokoju. Po
drodze minęłam ciemnookiego szukającego czegoś w jednej z kuchennych szafek.
Nie zwrócił na mnie uwagi, jakby w ogóle mnie nie widział, nie odezwał się do mnie
słowem. Przyjęłam to spokojnie i ruszyłam schodami w górę.
Zamknęłam za
sobą drzwi opierając się o nie plecami. Zmrużyłam powieki po omacku szukając
zamka w drzwiach. Nie udało mi się go znaleźć, więc dałam sobie spokój i
runęłam na łóżko.
Czułam się
wypompowana ze wszelkiej energii przez falę wykańczających emocji, którą udało
mi się, choć na chwilę odeprzeć poprzez sen, który przyszedł zanim zdążyłam
ułożyć głowę na miękkiej poduszce.
~~**~~
Zaraz, gdy
dziewczyna zniknęła za drewnianymi drzwiami zamykając je za sobą z hukiem dałem
sobie spokój z szukaniem tej cholernej puszki coli, za którą jeszcze sekundę
temu tak zaciekle wertowałem wszystkie szafki, starając się odwrócić uwagę od
drobnej, zdruzgotanej brunetki przechodzącej przez pokój.
Westchnąłem
głośno opierając się plecami o drewnianą, dolną szafkę, a konkretniej o jej
drzwiczki. Miałem nadzieję, że zniosą one ciężar mojego ciała, podczas, gdy
napieram na nie swoimi plecami. Westchnąłem głośno odchylając głowę do tyłu. Zapomniałem,
co znajduje się za mną i z rozmachem uderzyłem w grube drewno. Zakląłem głośno
masując bolące miejsce i wstałem z podłogi, aby zająć miejsce przy stole.
Odsunąłem niskie krzesło rysując jego nogami nowe panele.
Nie mogłem
pojąć jak można być takim durniem.
Najpierw ją
porwałem, potem ją raniłem, a teraz panicznie obawiałem się, że sama zrobi
sobie krzywdę, przeze mnie…
Destiny
zaczynała zadawać pytania, na które sam zupełnie nie znałem odpowiedzi.
Zabrałem ją stamtąd mając nadzieję, że to dobre rozwiązanie, jednak teraz nie wiedziałem,
co robić.
Nie mogłem
jej tu trzymać, nie wiedziałem w tym żadnego sensu, jednak nie mogłem jej od
tak, po postu odstawić do domu, oczywiste było, że w końcu zacznie mówić prawdę,
pójdzie z tym na policję, zamkną mnie… Skarciłem się w myśli. Przecież prędzej,
czy później i tak trafię za kratki, konsekwencje mojej głupoty były
nieuniknione, nie dało się tego przeskoczyć.
Na samą myśl
o latach spędzonych za kratami poczułem nieprzyjemne uczucie. Najdziwniejsze
było to, że wcale nie czułem strachu spowodowanego faktem, że przez następne
lata metalowe kraty będą moim jedynym przyjacielem, zawirowałem raczej na myśl,
że wraz z pójściem do więzienia stracę
ją… na zawsze.
Było w niej
coś magnetyzującego, coś, co przyciągało. Jej kruchość i delikatność dające
omylne wrażenie słabej, drobnej nastolatki, która w rzeczywistości gdzieś w
środku była silną dziewczyną. Zagubioną,
przestraszoną, ale zdolną do dalszego funkcjonowania.
Zmierzwiłem
dłonią swoje włosy błądząc we własnych myślach. Może byłem pieprzonym
psycholem, może właśnie stąd moje uczucia.
Nieunikniona
prawda, z którą starałem się pogodzić była taka, że nie chciałem, aby ktoś ją
skrzywdził, choć sam byłem osobą, która zraniła ją w jeden z najboleśniejszych
sposobów. Panicznie obawiałem się tego,
że ludzie ze środowiska zewnętrznego wyrządzą jej drobną krzywdę, a ona runie
niczym anioł z podciętymi skrzydłami. Chciałem ją chronić, przed rodziną,
przyjaciółmi, przed bandą nieokrzesanych kumpli, którzy nakłonili mnie do tylu
głupstw… pragnąłem ją ochronić przed
ludźmi i bólem, który zadają.
Właśnie ta
myśl stała się moim priorytetem.
Stanąłem na
równe nogi i ruszyłem na górę.
Delikatnie uchyliłem drzwi, do pokoju, w którym znajdowała się szatynka.
Kąciki moich
ust delikatnie uniosły się ku górze, gdy zobaczyłem jej drobną postać słodko
drzemiącą na łóżku w dość zabawnej pozycji.
Wyglądała,
na zupełnie wykończoną, choć wstała zaledwie kilaka godzin temu.
Przyglądałem
jej się przez dobre kilka minut bezkarnie napawając się tym uroczym widokiem
dopóki dziewczyna nie otworzyła swoich zaspanych oczu momentalnie zwracając ku
mnie czekoladowe tęczówki.
Wyglądała,
jak kocica gotowa do ucieczki. Ostudziłem jej strach uśmiechając się
przyjaźnie. Pomimo licznych zapewnień, że więcej jej nie skrzywdzę ciemnooka
wciąż się mnie obawiała.
Usiadłem na
skraju łóżka, kiedy dziewczyna zmieniła swoją pozycję na siedzącą.
Znajdowałem
się kilka metrów od niej, chcąc dać jej nieco więcej przestrzeni.
- Daj mi dwa
tygodnie – powiedziałem spokojnie patrząc w jej czekoladowe tęczówki – Za
czternaście dni wrócisz do domu – dokończyłem czekając na jej reakcję.
~~**~~
Z góry przepraszam za wszelkie błędy.
Nie przedłużając, niecierpliwie czekam na wasze opinie ;)
Po kolei spróbuję to ładnie streścić.Strasznie mi się podoba porównanie myśli do filmu.Wykreowana przez Ciebie postać Zayn jest chyba najbardziej intrygującą jaką znam. Opisy sa takie..takie no nie wiem jak to określić. I jak znam dużo opowiadań,których dalszy ciąg da się przewidzieć po pierwszym rozdziale (sama takie pisałam), tak u Ciebie nawet gdybym próbowała się domyślać nic z tego by nie wyszło.I to mnie właśnie przyciąga tu za każdym razem.Jestem Twoją fanką.Może to dziwne co teraz napiszę,ale niech on jej nie wypuszcza. Mam tak mieszane uczucia.Twoje opowiadanie to jedno z tych,które wywołują u mnie wiele emocji.Po prostu cudownie.Mam bardzo ważne pytanie-dlatego ten rozdział jest taki krótki? ;)
OdpowiedzUsuńxxxx Zuza.
słownictwo, jakim operujesz starsznie mnie wciaga. czytałabym i czytała bez przerwy twoje rozdziały. uwielbiam tą historie. nigdy nie spodziewałabym sie, że opowiadanie pójdzie takim tropem. czekam na dalsze losy Destiny i Zayna. {without-word}
OdpowiedzUsuńwiesz, że chyba normalnie braknie mi słów by opisać moje uczucia wobec tego rozdziału? nie wiem co powiedzieć, bo wiem, że każde słowo będzie za małe na opisanie moich uczuć.. przepraszam jeśli z tego rozdziału wyjdzie główno, ale po pierwsze nie umiem pisać komentarzy a po drugie totalnie się rozkleiłam. on chyba się w niej zakochał i o ile dobrze myślę, zakochał się w niej jeszcze nadługo przed tym jak zrobił to coś ochydnego..
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NN ^^
To jest cudowne! Dawno niczego nowego od Ciebie nie czytałam i bardzo mi tego brakowało. ROZDZIAŁ JEST NIESAMOWITY i kocham tą końcówkę <3 z niecierpliwością czekam na nowy :3
OdpowiedzUsuńAj, jak mi tego brakowało <3 I co, Zayn myśli, że w ciągu tych 2 tygodni Destiny go pokocha, czy co? No, to zobaczymy. Strasznie mi się podoba ;***
OdpowiedzUsuńJejku, siedzę nad tym oknem i jakoś dziś mi wszystkie motywacje do pisania takich rzeczy odleciały w siną dal. To chłopcy mi wyprali mózg tym dvd, teraz nie umiem trzeźwo myśleć, wiem.
OdpowiedzUsuńNo, ale postaram się coś sensownego wyskrobać.
Nie będę się rozwodzić nad tym, jak mi się rozdział podoba, bo robiłam to już tak wiele razy, a to przecież jest oczywiste. Osobiście jestem bardzo ciekawa co takiego zamierza Zayn zrobić w ciągu tych czternastu dni.. Chyba, że poszedł na żywioł i palnął ten termin od czapy, czym bym się wcale nie zdziwiła, a teraz będzie myślał co takiego narobił. No nic, pisz szybko następny, bo chcę wiedzieć co tam między nimi będzie. Bo musi coś być, prawda? No.
To ja czekam, a Ty się pośpiesz, okay? No to fajnie.
Pozdrawiam! x
[likethewind; give-me-the-chance; illusory-hopes]