Mocno
zacisnąłem palce na nadgarstkach ciemnowłosej siłą zaciągając ją w stronę
łazienki. Nie zważałem na jej krzyki i lament, nawet ledwo odczułam, że
wyrywała swoje ręce z mojego żelaznego uścisku szarpiąc się na wszystkie
strony. Byłem wściekły, czułem jak serce
szybko bije w mojej klatce piersiowej, a ciało ogarnia fala gorącego potu. Poziom adrenaliny wzrastał, czułem to,
dlatego też chciałem jak najszybciej zostać sam, aby przypadkiem nie dopuścić
do wybuchu furii, który najpewniej wyładowałbym na brunetce. W pewnych sytuacjach nie potrafiłem nad sobą panować,
stawałem się zupełnie innym człowiekiem, byłem zdolny do wszystkiego.
Przycisnąłem
dziewczynę do ściany, zatykając jej usta dłonią, aby przestała wrzeszczeć.
- Zamknij
się, nikt ci tutaj nie pomoże – warknąłem rozwścieczony, mając nadzieję, że
wokół domku nie kręcą się żadni ludzie, którzy mogliby usłyszeć nawoływanie o
pomoc.
Wciąż
trzymając dłoń na ustach dziewczyny wepchnąłem ją do środka małego pomieszczenia,
bez okien, które zwykłem nazywać łazienką.
Brunetka upadła na kolana podpierając się dłońmi o podłogę. Spuściła
głowę zakrywając twarz włosami cicho dysząc. Ja również miałem przyśpieszony
oddech. Kilka minut szarpaniny z na
pozór kruchą i drobną nastolatką naprawdę mnie zmęczyły.
Opuściłem
pomieszczenie zamykając je na klucz, który wepchnąłem w kieszeń jeansów. Oparłem się o drzwi łazienki, spuściłem głowę
i wziąłem głęboki wdech. Zrobiłem krok
do przodu mając nadzieję, że dziewczyna dała sobie spokój, jednak wtedy
usłyszałem głośne walenie w drzwi.
- Wypuść mnie!
– wrzasnęła uderzając pięścią w drewno.
- Zrobię to,
kiedy się uspokoisz – powiedziałem spokojnie kierując się w stronę kuchni.
Usiadłem na
krześle opierając łokcie na stole i przez kilka minut wpatrywałem się w kubek z
ciepłą herbatą, którą zdążyłem sobie zrobić. Zastanawiałem się, co mnie tak rozwścieczyło,
przecież wiedziałem, że dziewczyna w końcu spróbuje ucieczki. Wziąłem w dłoń
naczynie unosząc je na wysokość swoich ust, aby upić łyk napoju, po czym
odłożyłem go na swoje miejsce. Może po prostu bałem się, że jeśli ona ucieknie
to wszystko się skończy.
Z zamyślenia
wyrwał mnie głośny huk tłuczonego szkła dobiegający z pomieszczenia, w którym
znajdowała się ciemnooka. Ruszyłem
biegiem w jego stronę
Nie mogłem
trafić kluczem do dziurki, bo z nerwów za bardzo trzęsła mi się dłoń. Nie
miałem pojęcia, co dzieje się za drzwiami, dlatego przeklinałem się w myślach, zupełnie tracąc
cierpliwość. W końcu udało mi się otworzyć drzwi do pomieszczenia. Wparowałem
tam jak oszalały wzrokiem poszukując ciemnowłosej. Moje oczy napotkały jej
drobną sylwetkę koło umywalki. Jej nagie
stopy stały w drobinkach rozbitego lustra, które teraz było zaplamione jej
krwią. Uniosłem wzrok spoglądając na dziewczynę i robiąc krok do przodu.
- Nie podchodź!
– wrzasnęła
Zmrużyłem
oczy, bo przez chwilę oślepiło mnie światło odbijające się w przedmiocie, które
dziewczyna mocno ściskała w ręku. Dopiero teraz zorientowałem się, że zaledwie
milimetr od jej skóry znajduje się ostrze jednego z odłamków rozbitego
wcześniej lustra. Spostrzegłem, że ciemnooka
powoli wbija je w swoją skórę robiąc małe kroki w tył.
- Spokojnie
Destiny – powiedziałem miękko unosząc ręce, dając jej do zrozumienia, że nie
mam zamiaru robić najmniejszego ruchu.
Po
policzkach małoletniej powoli zaczęły spływać gorzkie łzy.
- Nie podchodź!
– wrzasnęła jeszcze raz mocniej zatapiając odłamek w swojej skórze - Zrobię to,
słyszysz? Zrobię to! – dodała głośno.
Wiedziałem,
że kłamie, bo kiedy to mówiła głos jej się załamał.
Pokiwałem
przecząco głową.
- Nie
zrobisz tego, Destiny, nie chcesz umrzeć, oboje to wiemy – odparłem spokojnie.
Po chwili
małymi krokami zbliżyłem się do brunetki i powoli wysunąłem z jej dłoni ostry przedmiot,
który upadł na kafelki rozbryzgując się na milion kawałeczków.
Ciemnowłosa
momentalnie odskoczyła w tył, jeszcze bardziej raniąc sobie przy tym
stopy. Zobaczyłem na jej twarzy grymas
bólu, który przemknął przez nią równie szybko, co błyskawica przecinająca
niebo. Mimo to ani na sekundę nie spuściła ze mnie swojego pełnego nieufności
wzroku, tak jakby bała się, że zaraz znowu zrobię jej krzywdę. Jednak ja wcale
nie miałem takiego zamiaru.
- Spokojnie
Des, już dobrze, nie bój się, ja naprawdę nie mam zamiaru cię ranić –
powiedziałam miękko i spokojnie, powoli wyciągając ku niej swoją dłoń.
Trzymałem ją
przez kilka sekund w powietrzu, podczas, gdy ciemnowłosa spoglądała raz na
mnie, raz na moją dłoń zastanawiając się, co ma robić.
Zauważyłem,
że delikatnie drżą jej ramiona. Zmarszczyłem brwi rozważając czy jest to
spowodowane chłodem, czy raczej strachem.
W końcu
dziewczyna wyciągnęła ku mnie swoją drobną drżącą dłoń, którą delikatnie
zacisnąłem w swojej. Poczekałem, aż się
do mnie zbliży, aby uraczyć ją pocieszającym uśmiechem. Wolną dłonią potarłem jedno z jej kościstych
ramion.
Siedziałam
przy kuchennym stole w lewej dłoni ściskając kubek z ciepłą herbatą, którą co
jakiś czas popijałam. Swoją prawą rękę
wyciągnęłam przed siebie pozwalając chłopakowi, aby opatrzył ranę, wyrządzoną
przez odłamek lustra. Zmarszczyłam
nieznacznie nos czując jak chłopak przykłada do niej wacik z wodą utlenioną.
Syknęłam cicho, czując, że mocno dociska go do rany, na co on mruknął niemal
niesłyszalne „przepraszam”.
Po chwili
skupiłam całą swoją uwagę, na cieczy ogrzewającej teraz moją dłoń. Miałam
nadzieję, że dzięki temu udami mi się jakoś zignorować to cholerne pieczenie,
które zdążyło rozprzestrzenić się teraz od nadgarstka aż do łokcia.
Delikatnie
poruszałam kubkiem wpatrując się w kołyszącą się w środku herbatę, jednak po
dłuższej chwili owe obserwacje zupełnie mnie znudziły. Westchnęłam cicho
unosząc głowę, aby swoje spojrzenie zatracić w porażającej bieli sufitu.
- Gotowe –
szepnął ciemnooki puszczając moją rękę.
Spojrzałam
na zabandażowany nadgarstek i uśmiechnęłam się do bruneta z wdzięcznością, na
co odpłacił mi się swoim czekoladowym spojrzeniem, w którym wyczytałam troskę. Trochę
zbiło mnie to z tropu, jednak po chwili wyprostowałam się jak struna, nie dając
po sobie poznać zdziwienia.
W chłopaku
było coś tajemniczego i na samą myśl, że nigdy nie będzie mi dane odkryć ani
samej tajemnicy, ani jej podłoża poczułam ukłucie w sercu. Nagle poczułam silną
potrzebę poznania swojego porywacza, a zarazem wybawcy. Na usta cisnęła mi się
masa pytań, które panicznie bałam się zadać.
Poczułam
chód wieczornego wiatru, który wdarł się przez otwarte okno rozwiewając moje i
tak potargane już włosy. Zadrżałam z zimna unosząc swoje ramiona. Zaraz potem
poczułam na nich ciepły materiał otulający moją miękką skórę. Uniosłam wzrok,
aby spojrzeć na bruneta i wyszeptać bezgłośne „dziękuję”. Owinęłam się
szczelnie materiałem czekając, aż chłopak zamknie okno i znowu do mnie wróci.Kiedy w
końcu usiadł naprzeciwko wbijając w moją osobę swoje czekoladowe tęczówki uniosłam
wzrok, aby na niego spojrzeć.
- Nawet nie
wiem jak masz na imię – szepnęłam
- Zayn –
usłyszałam w odpowiedzi.
~~**~~
Przepraszam za mój głupi pomysł, spisany pod poprzednim rozdziałem.
Nigdzie się nie wybieram, zostaję tutaj i piszę dalej, obiecuję więcej nie wpadać na takie durne pomysły.
Aaaa i dziękuję serdecznie moim stałym czytelniczką, za to,że mają ochotę czytać moje wypociny ;)
Wielgachne MUCHLOVE dla was wszystkich ;)
Dla zainteresowanych :
Zmieniłam postać głównej bohaterki, Selena jakoś nie widzi mi się w roli porwanej, jeśli jesteście ciekawi jak wygląda nowa Destiny zapraszam do zakładki"Bohaterowie".
Pozdrawiam xx
Dla zainteresowanych :
Zmieniłam postać głównej bohaterki, Selena jakoś nie widzi mi się w roli porwanej, jeśli jesteście ciekawi jak wygląda nowa Destiny zapraszam do zakładki"Bohaterowie".
Pozdrawiam xx